narnijczycy

narnijczycy
anka

poniedziałek, 28 listopada 2011

Wywiad z Benem Barnesem



Ben Barnes.
Z gościa, który ledwo potrafił utrzymać miecz, przeobraził się w twardego wojownika. Teraz może zdobyć każdą dziewczynę
Podczas castingu do "Opowieści z Narnii" miałeś niezłą konkurencję. Czułeś jej presję?
Ben Barnes: Starałem się o tym nie myśleć. Szef castingu zobaczył mnie w "The History Boys" i zapytał, czy nie wpadłbym na przesłuchanie. Zrobiłem to przed pójściem do pracy. Rozmowa trwała pięć minut. Kilka dni później odbyła się próba przed kamerą z producentem i reżyserem. Wtedy powiedziano mi, żebym wybrał jeden z mieczy leżących na stole i trochę nim pomachał. Nie miałem pojęcia o władaniu białą bronią. Postanowiłem, że się powygłupiam. Trzy dni później dostałem angaż.
Jako dziecko czytałeś książki o Narnii?
Ben Barnes: Znałem je dość dobrze. Gdy dostałem rolę, przejrzałem półki z książkami i znalazłem egzemplarz "Księcia Kaspiana". Na okładce widniało moje imię i nazwisko, podpisałem ją, kiedy miałem osiem lat.
"Gwiezdny pył" był pierwszą megaprodukcją, do której się załapałeś. Czy to doświadczenie pomogło Ci przygotować się do roli Kaspiana?
Ben Barnes: Tak, choć w "Pyle..." zagrałem niewielką rolę. Pozwoliła mi jednak oswoić się z klimatem pracy przy superprodukcji. Na planie "Gwiezdnego pyłu", na krótko przed rozpoczęciem zdjęć do mojej sceny, byłem przerażony. Reżyser powiedział mi: "To spojrzenie musisz powtórzyć za pół godziny przed kamerami".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz